Powrót


szedłem przez las 
każde drzewo kusiło do pocałunku 
szczególnie brzozy 
one uwielbiają przytulanie 

ale wchodzić na szczyt 
w rozchwianym lesie gór 
to jakby tańczyć 
na szachownicy życia 

pada deszcz 
i świeci słońce zawstydzone 
tworzy karuzelę tęcz 
płynących nad szczytami 

wyobraźnia drogę maluje 
polną kamienistą 
ręce podparte kijami 
przestrzeń zagubiona

nie ma drzew na szczytach 
sięgających błękitu 
tylko wrzosy dywan utkały 
w kolorowych fioletach